niedziela, 7 czerwca 2015

Pierwsze dni na Ziemi gruzińskiej.

Państwo leżące na dwóch pasmach Kaukazu - południowym i północnym oraz nad Morzem czarnym, po zachodniej części. Słynący z produkcji dobrego, jeszcze taniego wina, czaczy oraz z takich smakołyków jak: chinkali, Mcwadi (to szaszłyki) oraz chaczapurii.
Mający burzliwą historię kraj, gdzie w ostatnich 25 latach przetoczyło się kilka wojen z Abchazją, Osetią, Rosją, i nastąpił również przewrót wojskowy pomiędzy opozycją, a zwolennikami prezydenta Gamsachurdii. Miejsce, gdzie pierwsze wybory demokratyczne odbyły się w 2004 r...
Miejscowi w swoim ojczystym języku nazywają go Sakartwelo, dla nas znana jako Gruzja.

[trochę historii]

W 317r. za panowania króla Mirian II, jako drugi kraj na świecie Gruzja przyjęła chrześcijaństwo. Jednak początkowe dzieje Gruzji przeważnie naznaczone były najazdami Turków, Persów i Arabów, aż do XI wieku kiedy Dawid IV Budowniczy, a później jego wnuczka królowa Tamar odbudowała państwo. Przyjmuje się, że do XII wieku panował tzw. złoty okres państwa gruzińskiego. W czasie rozkwitu powstało mnóstwo uczelni. W państwie zamieszkiwało około 5 mln ludzi natomiast, terytorialnie Gruzja sięgała od morza do morza (od czarnego do kaspijskiego). W złotym wieku powstał też najwspanialszy epos Szoty Rustawelego zatytułowany "Wephistkaosani - Rycerz w tygrysiej skórze". Potem nastąpiły liczne inwazje Mongołów i od XV do XVIII wieku Turcy oraz Persowie zajęli wiele regionów gruzińskich.
Po I wojnie światowej Gruzja odzyskuje niepodległość, dokładnie dnia 26 maja 1918. Radość trwała 3 lata, kiedy to Armia Czerwona krwawo stłumiła wojska gruzińskie. Niepodległość przyszła ponownie wraz z nastaniem pierestrojki. Bardzo burzliwa. Naznaczona konfliktami z Abchazją, Osetią, Rosją, przewrotem wojskowym oraz rządem mocno skorumpowanym.
Jesienią 2003 roku Szewardnadze podaje się do dymisji po ostrych protestach i 2004 roku w pierwszych wyborach demokratycznych prezydentem zostaje Micheil Saakaszwili.
Obecnie głową państwa  jest Giorgi Margwelaszwili.

źródło: kaukaz.pl


****
Temur jest malarzem, grafikiem komputerowym, a przede wszystkim zapalonym rowerzystą. Po raz drugi będzie organizatorem masy krytycznej - jednej z nielicznych w tym małym państwie. Jak sam przyznał, 50 osób to już spory sukces. Mieszka w Batumi, w bloku bardzo zresztą brzydkim, z odrapanymi ścianami na wąskiej klatce schodowej oraz z windą, za którą, żeby jechać w górę, trzeba zapłacić. Jego mieszkanie usytuowane jest na dziewiątym piętrze i po przekroczeniu progu ma się wrażenie tak, jakby człowiek wszedł do oazy, na tym nieładnym pustkowiu. Nas sakwiarzy lokuje na działce pi razy oko oddalonej pięć kilometrów od centrum. Na działce skąd rozciąga się przepiękny widok na całą panoramę miasta.
w mieszkaniu u Temura. Od lewej dwóch przyjaciół, u góry Temur. 

widok na Batumi z działki Temura

Po trzech dniach wegetowania przypuściliśmy w ślimaczym tempie (uff te zaproszenia) atak na pierwszą przełęcz - Goderdzi Pass (2025 m.n.p.m). 
Przed nami co jakiś czas ukazuje się Goderdzi, jeszcze pobielona, już przejezdna. Nad nami częściej rozpościera się widok na tutejsze rury od gazu. Mijamy wioski, mijamy krowy pasące się przy ulicy, obok są jeszcze rury też od gazu, służące jako ławki. - to wciąż Gruzja. Dwadzieścia kilometrów przed przełęczą skończy się asfalt. Nie będzie go również za, też dwadzieścia - to wiedzieliśmy, na to czekałem. Do Adigeni zjechaliśmy następnego dnia. Po kilkunastu kilometrach odbiliśmy w stronę Zekarri Pass. Ta jest już wyżej usytuowana. Kilka dni później dowiemy się, że to całe 2300 m.n.p.m - lubię te liczby. Ludzie na stacji ostrzegali. Przejechać się nie da bo śnieg, ale przepchać już tak. Oni o tym nie wiedzieli. My przepychaliśmy przez godzinę. Na przełęczy dopadła nas burza i po raz kolejny dopisało nam szczęście. Tego samego dnia poznajemy Huberta z Wrocławia. On też sakwiarz i z podobnym zamiarem, podobną trasą zmierza na wschód.
z cyklu "wesołe poranki" autorstwa Piotra Strzeżysza - tym razem w roli głównej Hubert Stuczyński

W Gruzji o tej porze roku od czasu do czasu można spotkać obładowanych rowerzystów. Najczęściej z czterema torbami, przymocowanymi do bagażników, usytuowanymi z przodu, na widelcu oraz z tyłu - standardowo. To tak zwani sakwiarze, przeważnie długodystansowi. Jadą na wschód - częściej albo na zachód - rzadziej. Większość ma brooksy, chwyty, opony schwallbe, stalowe ramy, sakwy - te od crosso to Polacy. Ich wszystkich łączy droga, rowerowy jedwabny szlak, na którym  co jakiś czas się spotykają.

jedna z bardzo wielu osób, które zapraszały na alko.



pierwsze przyszły dziewczyny, zainteresowane przybyszem hmm z innej planety pytały, kiwały głowami, aż ostatecznie trzeba było jechać dalej. 




na Goderdzi Pass (2025m.n.p.m)

takie atrakcje drogowe również musieliśmy pokonać - to jeszcze Goderdzi


podjazd na Zekarii

tak to wygląda z przełęczy - Zekarii Pass

różne atrakcje towarzyszyły nam na Zekarii 


cały czas wesoły poranek

to nasze fanki czyli spokojnie można powiedzieć: jacy rowerzyści takie fanki.

4 się pojawiła.

3 komentarze:

  1. Jeny, jak tam pięknie! Nie wiem, czy bym nie została... ;-)
    I nie wiem, czy Was bardziej podziwiam, Chłopaki, czy Wam zazdroszczę. :)
    Tak czy owak - wielkie dzięki za wpis, ogromne za zdjęcia (proszę robić circa 1200 fotek na każde 100 km, "się doda" jak wrócicie ;-)).
    Gratki z okazji czwórki na liczniku i z okazji takich fanek! Krowy to bardzo inteligentne stworzenia, wiedziały, gdzie się położyć i na kogo czekać ;-)
    Pozdrowienia! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko jest wyjechać. Generalnie to nas Polaków lubią. Fajne widoki, "dobre drogi" i ten swojski klimat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jacy rowerzyści, takie fanki. Genialne :) Miło was widzieć w akcji popartej zdjęciami! Pozdrowienia z Karabachu - i trzymam kciuki za przechytrzenie tych palantów z ambasady w Tbilisi ;)

    OdpowiedzUsuń