niedziela, 7 czerwca 2015

Statystki.

Trochę już za nami. Czas na liczby, i pewne podsumowanie po 74 dniach spędzonych w drodze.
Jesteśmy w Tbilisi, i ciągle jeszcze czekamy na wizę do Iranu.
To na razie tyle jeśli chodzi o bieżące sprawy. Generalnie to cały czas coś się dzieje, nawet tutaj siedząc w hostelu. Trochę też nadrabiamy pewne zaległości i uzupełniamy również stracone kilogramy. Zwłaszcza ja, tracąc ich z około 10, nad czym ubolewa moja siostra. Trochę w tej Gruzji się zasiedzieliśmy co nie najlepiej wpływa to na nasze wątroby i już z utęsknieniem czekamy na "szklaneczki herbaty".  Żeby Was nie przynudzać wstępem, to zanudzę Was liczbami.

Statystyki:
Dotychczas przejechaliśmy: 4512 km.
Z czego pięć razy złapałem gumę, czyli średnio co 1000 łatam sobie dętkę. to tak żeby się nie nudzić i żeby jednocześnie na coś się wkurzać.
Po 2500 km zmieniliśmy łańcuchy w celu równomiernego ścierania korby.
w drodze jesteśmy już 74 dni i do tej pory wydaliśmy 2900 zł (koszt od osoby) w tym na wizę do Iranu, która kosztuje 50 euro, o czym jeszcze napiszę.
10 razy spaliśmy w hostelu. Kilka razy użyliśmy warmshowers, na gospodarza i oczywiście na dziko.
Dwa razy korzystaliśmy z autobusu, raz z pociągu.
Według licznika, na rowerze spędziliśmy 289 godzin i 39 minut.
Jeszcze taka ciekawostka związana z maksymalną prędkością, która wyniosła 70 km/h. Było to w Turcji.
Nie chorowaliśmy, Grześka rower sprawuje się bardzo dobrze. Jednak po 4500 km, wymieniliśmy klocki hamulcowe.
Najdłuższy czas bez prysznicu wyniósł sześć dni i najdłuższy czas jazdy bez dziennej przerwy to dwa tygodnie. W Azji raczej tego nie powinniśmy przekroczyć.
Zgubiłem zapięcie do roweru, latarkę do kindle oraz parę skarpetek.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz